
Kieszonkowa metropolia. W rok dookoła Bydgoszczy - Michał Tabaczyński









Kieszonkowa metropolia. W rok dookoła Bydgoszczy - Michał Tabaczyński - Najlepsze oferty
Kieszonkowa metropolia. W rok dookoła Bydgoszczy - Michał Tabaczyński - Opis
[JB]Jest to nietuzinkowe i niespokojne pisanie. Tabaczyński - pewnie w obawie przed zaszufladkowaniem - nie dookreśla się tu jako reportażysta czy historyk swojego miasta. Jest jak gość, którego nie ma sensu pytać, czy myć ręce, czy nogi. Zawsze odpowie: "why not both"? Reportaż, miniopowiadanie, esej literaturoznawczy, historia rodzinna, polemika z historykami - tu jest wszystko. W pierwszym rozdziale autor pisze nawet, że Bydgoszcz trawi "gorączka niedookreślenia" i pewnie - znając jego skłonność do różnych hipertekstualnych gier - celowo nadaje książce taką samą, nieuchwytną formę. A może po prostu nakłada na Bydgoszcz swoje własne predylekcje? We wstępie zastrzega, że to nie jest bedeker, a "jedynie" zapis własnych obsesji, "dziennik pokładowy mojej podróży w miejscu". Ale spokojnie, czegoś się można o tej Bydgoszczy dowiedzieć. Na przykład, że to miasto z gruntu kupieckie i przemysłowe, w którym nawet maszyna do pisania nie służyła literaturze, a rozliczeniom handlowym i korespondencji (w Bydgoszczy istniały aż dwie fabryki maszyn do pisania). Jeśli już nawet zawitał tu jakiś pisarz, to raczej nie po to, by szukać inspiracji, ale by stacjonować w koszarach (jak Heinrich Boll) czy pracować w miejskiej rzeźni (J. D. Sallinger). Wiadomo też, że nowoczesność przynieśli tu Niemcy, którzy ratowali upadającą po wojnach szwedzkich Bydgoszcz (w XVII wieku miasto było zdziesiątkowane, liczyło kilkadziesiąt dusz) inwestycjami w Pruską Kolej Wschodnią czy kanał łączący Noteć z Brdą. Projektowali tu swój mały Berlin, miasto idealne, którego ślady widać na starym mieście na (...) więcej południowym brzegu Wisły. Poza tym Bydgoszcz to też długie tradycje wojskowe: gdyby zimna wojna zmieniłaby się w gorącą to tu miała sformować się 1. Armia Ogólnowojskowa, która miała zająć Danię, północne Niemcy i kraje Beneleksu. Dziś zaś w Bydgoszczy znajduje się siedziba Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO. Więc Bydgoszcz to sumienność, rzetelność? Nie tylko. W latach 20. miasto ogarnęła (po zmianie granic, przypadek?) gorączka astrologiczna. To tu znajdowało się małe centrum ezoteryczne II RP z wydawnictwami, gabinetami wróżbiarskimi etc. Tabaczyński przedstawia tu różne oblicza polskiego ezotowarzystwa. Z jednej strony stoi asekurancki, mainstreamowy wróż Franciszek Prengiel, "naukowy astrolog", którego przepowiednie opierają się na sylogizmach: "Przyrost ludności osłabnie wskutek wzrostu śmiertelności i zmniejszeniu liczby narodzin". Z drugiej "astro-medyk i homeopata" Antoni Sękowski, który nie ukrywał sympatii dla nazistów i lobbował na rzecz utworzenia w Bydgoszczy czegoś w rodzaju rodzimego Hogwartu, szkoły magów, dzięki której mieliśmy stać się potęgą (aż dziwne, że dziś nikt na to nie wpadł). Sękowski to też prekursor dzisiejszej szurii: antysemita antyszczepionkowiec, sceptyczny wobec nauki i masztów radiowych - na pewno zbijałby grubą kasę na tiktoku. Przede wszystkim Bydgoszcz jest jednak miastem wyparcia - wstydzącym się niemieckich korzeni lub nawet niebędącym ich świadomych (nic w tym dziwnego, miasto po II wojnie stworzyli przyjezdni, przybyli tu by pracować w przemyśle). Ale ta przeszłość wraca, czasami w języku i toponimach (jedna linia tramwajowa nosi imię Oskara Pichta, Park Ludowy w centrum miasta nieoficjalnie nazywa się "parkiem sztywnych", bo zbudowano go na protestanckim cmentarzu, nekropolii właściwie, bo pochowano tam 80 tys. ciał),a czasami fizycznie, bo pokolenie rodziców Tabaczyńskiego pamięta jeszcze, że ziemia w parku rodziła kości. Wraca też w najmocniejszych rozdziałach książki Tabaczyńskiego. Nie powiem, zaskoczył mnie że jest taki hardy. Są tu kawałki grożące ekskomuniką czy wypędzeniem poprzedzonym wytarzaniem w smole i w pierzu. Najmocniejszy i najbardziej wstrząsający jest ten o polskich obozach koncentracyjnych w Potulicach i Zimnych Wodach, gdzie po wojnie zginęło od 3 do 4,5 tys. Niemców. Regulamin polskiego obozu był tożsamy z niemieckim – podobno przetłumaczono po prostu na polski regulamin obozu nazistowskiego. Prowadzono tam wymyślne tortury, wykonywano masowe egzekucje. Wszystko na widoku (Tabaczyński przytacza dwie relacje, z których jasno wynika, że "wszyscy wiedzieli"),a jednocześnie w ukryciu. Czytamy na przykład pismo z Urzędu Stanu Cywilnego do wyższej instancji, w którym urzędnik apeluje, by nie prowadzić ewidencji zgonów ze względów wizerunkowych - zawsze można udawać, że ludzie umarli podczas ewakuacji z Bydgoszczy. Uff…. Teoretycznie obozy dla Niemców były obozami pracy, ale co to za obozy pracy, w których jedną czwartą stanu liczbowego stanowiły dzieci do lat 14, a kolejną - starcy niezdolni do pracy? Wśród dzieci aż 900 nie miało rodziców. Część na pewno była sierotami, ale część rodziców "pogubiła się" w czasie ewakuacji. Tu Tabaczyński pisze najzapalczywiej: Bromberger Kinder, „bydgoskie dzieci” to zbiorcza nazwa dzieci niemieckich zagubionych w wojennej zawierusze i przejętych przez Polskę – i teraz, w marcu 2023, mija właśnie rok, odkąd mniej więcej to samo zaczęła robić Federacja Rosyjska z ukraińskimi dziećmi na okupowanych terenach, za co Międzynarodowy Trybunał Karny wydał za prezydentem oraz tamtejszą rzeczniczką praw dziecka nakazy aresztowania. Żebyśmy mieli odniesienie. Mimo pewnych wad, narowów i dziwności to jest dobra książka, dojrzała i pisana z przekonaniem, na pewno lepsza niż Morawy. Widać, że Tabaczyński przyswoił sobie głosy krytyczne i nie chce już być tylko dystyngowanym kaszkieciarzem od literatury. Nic tylko przyklasnąć. Szkoda tylko, że póki co nie zamierza pisać kolejnej książki, zapowiedział, że po Bydgoszczy robi przerwę. mniejKieszonkowa metropolia. W rok dookoła Bydgoszczy - Michał Tabaczyński - Opinie i recenzje
Na liście znajdują się opinie, które zostały zweryfikowane (potwierdzone zakupem) i oznaczone są one zielonym znakiem Zaufanych Opinii. Opinie niezweryfikowane nie posiadają wskazanego oznaczenia.